Zrobiłem parę filmów o filmach. O każdym mi mówili, że lepszy od tego właściwego, dużego filmu. Guzik prawda. Bo to nie o to chodzi czy lepszy, czy gorszy. Film o filmie zawsze będzie produktem ubocznym. Nawet jak się buntuje, jak próbuje wyjść z kontrą, popiskiwać – na nic to. O dupę potłuc. Zawsze będzie trefny. Rozumiał to świetnie znany producent Kapusta, dla którego robiłem kiedyś film o znanym reżyserze. Dla bezpieczeństwa najpierw skolaudował ten film sam, tylko ze mną. Tak był zadowolony, że aż nagle się zaniepokoił, zmienił ton i mnie ostrzegł: – Ty, tylko uważaj! Żebyś nie został reżyserem, który robi filmy o innych reżyserach. – Bo film o innym reżyserze też nigdy nie będzie normalnym filmem. Tak to jest.

     Do rzeczy. Robiłem film o filmie, który, jak słyszałem, znowu wyszedł lepiej od tego, o którym był. Było to o tyle zaskakujące, że przynajmniej scenarzystą właściwiego filmu był znany, bardzo nawet znany pisarz. Ale nic to, że znany. To był dobry pisarz. Wiem to, bo dałem mu przy okazji jedno moje opowiadanie i, kurczę, nie tylko przeczytał, ale mu się podobało. I jeszcze, naprawdę, sam zadzwonił, żeby mi to powiedzieć. No dobry pisarz, facet z klasą, panie, kurna, dziś ze świecą takich, kiedyś to… Ale nie o tym.

     Do rzeczy. Tego – mojego - filmu może już nie ma, bo po co komu po latach filmy o filmach, i to jeszcze słabych. Ale była tam scena, która, kiedy ją kręciliśmy, zrobiła na mnie wrażenie, wręcz mocno mną trzepnęła. Przy okazji wyjaśnia ona dlaczego ten duży film się nie udał. Otóż, reżyser nie rozumiał scenariusza. Owszem, było tam, na planie, dużo smędzenia o mroku, dziwności i Lynchowskich klimatach, ale kiedy zapytałem reżysera - Czy to jest film o złu? – był bardzo zdziwiony. No i potem, w tym moim filmie, w podsumowaniu, zadałem takie pytanie jego twórcom: - Czy świat jest zły? – Ich odpowiedzi – a kogo tam nie było, aktorzy, celebryci, ludzie sztuki i kultury, gwiazdy wschodzące i zachodzące - zmontowałem w jeden ciąg. Cięty szybko, bo byli zgodni. Nie, świat, choć może na to nie wygląda, nie jest zły. Piękny jest. Cudowny nawet. Im młodsi, tym bardziej pewni byli odpowiedzi, choć i oni, zaskoczeni pytaniem, chwilę się zastanawiali. Za to pytaniem nie był zaskoczony i nad odpowiedzią nie zastanawiał ani przez moment scenarzysta, najstarszy w tym gronie. Dobry pisarz. 

– Oczywiście – westchnął – że świat jest zły. – Zaczął zanim dobrze skończyłem zadać pytanie, ale mówił spokojnie, cierpliwie, jakby przypominał, że ziemia jest jednak okrągła, zaś liczba płaskoziemców nie spada, a rośnie.