Szkoła była jak stary, tłusty, oślizły, podgniły od spodu i ziewający smrodliwie hipopotam. Za oknami rewolucja, a tu - jakieś kwity, przepustki, duperele, pierdziele zgrzybiałe… Tylko dzwonków brakowało.

     Zarządzał tym teoretycznie X., ale – nie. Władzę trzymał niezapomniany Y., ten, co wydawał sprzęt. Faszystowskie jeszcze kamery, rozpadające się VHS-y, za którymi wszyscy się zabijali… Boże! A kiedyś przez jakąś pomyłkę minąłem epicką kanciapę Y. i zawędrowałem na piętro drugie. Nie na pierwsze, gdzie była chyba kasa czy coś, i gdzie czasem się bywało, ale na drugie. Tam, gdzie nie chodził nikt… Więc otwieram jakieś drzwi, a tam – dwa rzędy biurek po horyzont, za każdym zapracowana pani… Te z brzegu zerkają na mnie znad okularów, zdziwione… A co ty tu, dziecko, robisz? Tu się pracuje, tu jest szkoła filmowa, idź się bawić gdzie indziej…

Była to komuna w postaci nieskalanej. Rewolucje jednak są jak mleko – rozlewają się.

Od nas, nowych, na szczęście nikt niczego nie chciał, więc mogliśmy patrzeć jak rewolucję robią starsi koledzy. Polegało to głównie na bieganiu z kamerami i robieniu filmów o sobie samych. Serio! - siadali na tych schodach i udzielali sobie nawzajem wywiadów. Paląc fajki oczywiście i trąc czoła.

Starzy bronili się zaciekle. Że trudności? Biurokracja? A w życiu nie będziecie mieli trudności?! A z biurokracją, myślicie, nie będziecie musieli walczyć! Ha! Dopiero zobaczycie, jak będziecie musieli, tylko dorośniecie… Cwane to było. Wychodziło na to, że szkoła im gorsza tym lepsza.

Pojawiły się więc postulaty i bardzo, ale to bardzo dużo dobrych pomysłów. A ponieważ starsi koledzy podzielali modne wtedy przekonanie, że wystarczy „wprowadzić bezrobocie”, żeby było dobrze, więc - wkrótce wyszło na to, że trzeba wszystkich wyjebać. Łącznie z X.

Ale… kto w miejsce X.?!

Może… Z.! Ten to miał w szkole źle, wiadomo, satysfakcji sobie nie odmówi, dużo może, łasy na pochlebstwa jest, bo kto nie jest…

Ściągnięto Z. z Warszawy. I mówi mu się jak jest, i że warunek niezbędny jakiejkolwiek naprawy, to wyjebanie X. Inaczej wygra kontrrewolucja.

Słuchał, słuchał, schylił głowę pod koniec – ukryć emocję jakąś chciał? - westchnął i powiedział, jak to on, tym tubalnym swoim, miłym, ciepłym, oczywiście innymi, eleganckim słowami, że – sorki, ale chyba was tu wszystkich pogięło dotkliwie. X. jest wybitnym filmowcem, jednym z największych w ogóle, a wy, wypierdki, co jesteście? Wam źle?! Wam?! A mnie jak źle tu było, o, mnie to dopiero było źle, i – patrzcie na jakich ludzi wyszedłem.

Bo przecież, rzucił na koniec ochłap pocieszenia, jak tak głębiej rozważyć, szkoła artystyczna to oksymoron jest.



BONUS LINK: https://youtu.be/8Bbke_LaKvA